Czasem diabeł tkwi w szczegółach i choć może na pierwszy rzut oka nie widać wszystkich różnic, to prawdziwą frajdę daję ich odkrywanie.
Tym razem dostaliśmy nietypowe zlecenie: wymiana lakieru z czarnego, na …czarny. Fabryczny sposób wykończenia nie przypadł właścicielowi instrumentu do gustu: nierówna powierzchnia, a w newralgicznych miejscach pozostawiona mora. Musimy uczciwie przyznać, że są to trudne do obróbki lakierniczej punkty i przy masowej produkcji gitar w nitro, nie pieści się ich specjalnie – ponieważ ryzyko przetarcia lakieru jest wysokie. Czarę goryczy przelał odprysk na froncie korpusu i zapadła nieodwołalna decyzja, że gitara leci do nas. I to nie byle jaka gitara, bo kultowy bas Gibsona: Thunderbird. Podobnie jak w przypadku Firebirda, mamy tu konstrukcję neck thru body – czyli gryf przechodzący przez całą długość instrumentu, z doklejonymi do niego boczkami które tworzą korpus. Warto wiedzieć o tym, że sam gryf został wykonany z dziewięciu kawałków mahoniu i orzecha, przeplatających się ze sobą. Gitara ma mnóstwo rantów, ostrych krawędzi, a na główce jest nakładka tworząca „schodek”.
Prace rozpoczęliśmy od usunięcia fabrycznego wykończenia. Po wyrównaniu drewna pory uzupełniliśmy fillerem, położyliśmy sealer, bazę, a na koniec bezbarwny. Uwidoczniliśmy nr seryjny, a odcień nowej czerni zmieniliśmy na ciemniejszy i głębszy. Całość wypolerowaliśmy na gloss. Andrzej – dziękujemy za zaufanie.